Julian Arden Julian Arden
880
BLOG

Romanse Pana Samochodzika: arystokracja i jej zdemaskowanie

Julian Arden Julian Arden Rozmaitości Obserwuj notkę 20

 

Silnik wehikułu perkotał raźno. Na tylnej kanapie leżała przedstawicielka arystokracji, łapiąc promienie słoneczne na swe blade nogi. WIdok ten mogłem zaobserwować kątem oka, jednocześnie wypatrując na brzegu Śniardw możliwości wyjazdu z wody. Nie przypuszczałem dotąd, ze Lady jest tak nieopalona. Jako honorowa Indianka jawiła mi się dotąd osobą jeśli nie śniadą, to przynajmniej odrobinę ogorzałą. Pomyślałem nagle, ze nasza znajomość nie przeszła przez wszystkie typowe etapy flirtu i że w gruncie rzeczy nie wiem dużo o swej pięknej partnerce. Kolor jej nóg na przykład był dla mnie nowością. Co jeszcze kryło jej "ja"?

Sapiąc i prychając, pojazd nasz w końcu wgramolił się do nieco mnie niż inne zarośniętej zatoczki. Wjechałem na spłachetek trawy i zgasiłem silnik. Lady rozejrzała się dokoła z uznaniem. -Panie Tomaszu -rzuciła kulturalnym tembrem -Wybrał pan piękne miejsce na nasz pierwszy obóz. Wyprostowałem sie dumnie. Mnie również wydawało się, że dokoła jest ładnie, jednak co innego, gdy kobieta tej klasy potwierdzi nasz wybór. -Elizabeth, to wszystko dla pani. Jednak proszę pamiętać, ze życie na łonie natury to nie tylko przyjemności, ale i obowiazki. Musi pani zauważyć, że w tym, co wygląda jak trawa, kryją się niezliczone osobniki roślinności zielnej, z których niejeden należy do roślin chronionych. W gruncie rzeczy nasz pobyt tutaj jest nielegalny, jakkolwiek Winnetpu wyposażył nas w odznaki Zastepców Strażnika Ochrony Przyrody, co zmniejsza nieco karalność czynu. Powinniśmy jednak zachowywać sie cicho i unikać milicji. -Ach, tak? -Lady przybrała wyraz twarzy trudny do interpretacji. -Czyz więc słynny muzealnik i tropiciel ścieżek zwany Szarą Sową łamie prawo? Nie spodziewałam się, że wybiorę się na wakacje w towarzystwie gangstera. A przecież tak pan narzekał na pana dyrektora Purtaka. Nie jest pan lepszy od niego!

W tym momencie świat fiknął kozła. Gdy odzyskałem orientację okazało się, że leżę na trawie, obsypywany ognistymi pocałunkami przez przedstawicielkę arystokracji. Wykrzykiwała przy tym: "Nareszcie przestał pan być taki poprawny! Nazywaj mnie swoją Elką z Solca, mój ty ogierze!"

O czwartej rano zbudziły mnie promienie słońca. Nie budząc występnej opuściłem chiński namiocik typu "mała dwójka". Nigdy dotąd nie pozwoliłem kobiecie na podobne poufałości i muszę przyznać, że czułem się nieswojo. Myśl, że za godzinę będę spożywać konserwę turystyczną patrząc w oczy tej, która zwiodła mnie pozorami elegancji i arytokratycznych manier, aby potem okazać się nie lepszą od pierwszej lepszej bohaterki Reymonta, była nieznośnia. "Lady, ach lady" myślałem z goryczą. "Nigdy cię nie zapomnę, na moje nieszczęście".

Dziesięć minut później wehikuł pruł szare wody Śniardw. Szczyt namiociku niknął już w porannej mgle. Obok namiotu zostawiłem dwie puszki konserw, zapałki i scyzoryk. Jestem pewien, że dyrektor Marczak obciąży mnie kosztami służbowego wyposażenia, jednak nie miałem wyjścia. Przecież piszę książki dla młodzieży. A młodzież w naszym kraju musi mieć jakieś pozytywne wzorce! Silnik ferrari perkotał uspokajająco. Przyroda trwała niewzruszona ludzkim dramatem. Czekano na mnie w biurze.

Raczej bezlitosny, ale w miarę uprzejmy. Od czasu, gdy cisnąłem w brata kielichem, wiele się zmieniło.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości